ZBÓJNIK TATAR MYŚLIWIEC - OPOWIADANIE LUDOWE
Co sie nie zrobiło:
Tatar Myśliwiec dezenterował z wojska, kiej na francuskom wojnę brali. Wojny strasne były, moc ludzi wyginena, to zaś sie bali, a dezenterowali, ka ftóry móg; juźci Tatar uciok w hale i zył tam cosi pięćdziesiąt lat. Mieskał po lasak, po kolibak, krad barany, jarzec, co kany naseł, i znosił to na zimę. W orawskik górak jest tamok taka turnia â Kuchnia, miał w niej takom dziurę, do słonka. Hej, toz to naniósł tam wągli, bo ognia nie śmiał palić, a kłosków jarcowych i pięć cy ośm baranów porzezał i to mieśo zakopał. I ten jarzec uwarzył, potem susył, zaś jak mu trza było, to utarł na takiej skrzyżalce, a stucke baraniny w to włożył, i tak sie bez zimę żywił - hej! Zaś te skórki z baranów jedne se upościelał, drugimi sie okrył, to juz miał godnie sypiać, a i ciepłoâhej!
Juźci kielo razy łapali go Orawcy! Raz co nie było: dopadli go przy frajerce leśnicy Pietras i pięćdziesięci chłopów. On chycił nóz i byłby te dziewkę, co przy nim była, zabił, bo on zara wiedział, co ona go zdradziła, ale ta sie pod łóżko stulała - hej!
I dobrze nie bardzo: ci chłopi żerdkami bez powałe, bez okna go kłuli, pas na nim potargali, zaś ten Pietras miał takom spade w kiju, hej, na trzy kanty do kłucia, i rzece:
- Zaraz ja cie tu dostane!
Ino beze dźwirz sie posunął, Myśliwiec zaciął ciupagom, wnet mu nos całkiem odwalił, co ino na skórce wisioł, a krew ś niego chlupała. Juźci ci chłopi z drągami pod oknem stali, a Myśliwiec prasnął przez okno guńkę takom carnom, ci myśleli, co to on, a on tymcasem hipnął po tyk drągak i hybaj! Uciok!
Ale przecie raz pojmali go i w zamku orawskim zamknęli. No dobrze, gacie miał i portki nowe, juźci pokrajał to na pasy i spuścił sie ku wodzie z towrzysem. Ale tyk portek do dołu nie starcyło, to juz se cuchę rozpostarł, a na niej jak na skrzydłak na wodę upadł, i teloś go widział!
Zaś kiej w Kubinie siedział, siedzieli ś nim zbójnicy, hej, zbójnicy siedzieli, juźci był harnaś i rzece Myśliwcowi:
â Zratuj ty nas stela, a bedem ci wdzięcny telo, co do trzeciego pokolenia bedzies bogaty.
No i dobrze: siedział ś nimi Cygan i pozwali go do miasta- świnie, przepytujem, sprawić, i Myśliwiec kazał mu dwa noże kupić wąskie i oliwy, coby kratę mógł ozpiłować. Juźci Cygan noże kupił i oliwy u Żyda uprosił, toz to potem Myśliwiec wywiódł ik tym sposobem, co jednego wzioł na sobie i seł taki wysoki â hej! A straż myślała co duk i nie śmiała zacepić â uciekli syćka. Ino jednego hajducy złapali, to on juz za syćkik kije musiał brać. Bo wtedy kto siedział w areście, to po sto kijów na raz, a pięć dwadzieści na kwartał bili. A ten kaśtelan, co ik kciał bić, telo sie zhańbił, co se strzelił do siebie z dubeltówki i zabił sie, aze mózgiem ściany obryzgał.
Juźci, kiej uciok Myśliwiec z Kubina, to ino w portkak a w kosuli; toz to przyleciał na hale i tamok juhas owce pasł, to nań skocył, a kapelus, cuchę odebrał i poseł, ka mu trza było.
Kie go raz łapali, trzok Orawców uwisło mu we włosak, jak ciągnom i ciągnom, on zaś miał taki śpicek na ciupadze, juźci kole jednego pod ziobro, ten skrzyknął i padł, a tamci zaraz popuścili i on uciok do hal.
Ale go i tak raz wzieni, co bez ulice chodzić musiał, wtedy to bez takie ulice sie chodziło, co cie z dwók stron prętami bili, hej, toz to seść ulic chodził, a przecie wyżył i znowu zimował.
I to było niewielka chłopina, ale to w sobie tęgi i bardzo zajadliwe a wartkie!
Miał towarzysy, juźci zimowali to w Muraniu, to w Osobitej, to jak im w Muraniu chybiało, to zaś pośli pozycyć w Osobitej â hej!
Pozycali z kotlika, z tyk towarzyskik pieniędzy, ale zaś takie pieniądze musom dosuć, kiej im Bóg nagodzi latem.
Raz co nie było: dopadli go Orawcy na zwyżce, i kiej hipnął dołu, co go łapali, toz to mu widłami nogę przebili, he kielo razy pokazował mi te kwiatki.
Zaś jedni go łapali, a drudzy go zaś sanowali. Pani tacy z Orawy, co im dźwierzyne nosił, to go zaś radzi widzieli i nie stali mu na zdradzie.
A i bacowie tamok w Orawie tez go radzi widzieli i dość go zratowali. Polany płaciły po dwadzieścia papierków za niedźwiedzia.
I prosili go, coby ik strzóg cy od wilków, cy od niedźwiedzi, i on temu zdoleł, bo zaś nad niego godniejsego strzelca nie było. Hej! Nad Tatara, nad Myśliwca polowaca więksego ni mas w całyk Tatrak.
No juźci potem osłabł w tej starości, nieporada mu było po halak latać, na ocy tez nie tak do znaku widział â he â juz cosi kany, kiej kciał na lotku strzelić, to nie móg trafić, toz to przyseł dó domu â juźci wrócił na umarcieâhej!
No i dobrze: nikt go nie łapał za to dezenterowanie, i tak juz tamok ostał, i siedział w chałupie przy bracie.
Ale to naucone było we wirchak zyć ślebodno, to sie mu cniło w chałupie â nie móg, a kciał w hale uciekać. To zaś tamok ludzie i baby sie poschadzowali, a tak mu radzili:
â Nie idźcie, kaz pójdziecie, kiejeście starzy, kiej wam juz na najwyzsy wirk cas.
Juźci on rzece:
â Dyćby i seł, bo mie tu tak mirzi, co jakbyś ogniem piók, ale te nogi nie dadzom!
Toz to potem umar â hej!
Opracowując projekt âSzlak Zbójników Karpackichâ skorzystano z blisko 1000 źródeł dotyczących zbójnictwa karpackiego, które znajdują się tutaj. Kliknij!
PATRONAT NAD SZLAKIEM ZBÓJNIKÓW KARPACKICH SPRAWUJE
ŁAP-POL (Dystrybutor wędlin tradycyjnych)
oraz
FIRMA JANTOŃ S.A., Sp. K (producent win Zbójeckie Grzane)